Organizator

Fundacja Wszystkie Mazurki Świata
Telefon
+ 48 606 966 337
Email
biuro@festivalmazurki.pl
Strona WWW
https://www.festivalmazurki.pl

Lokalizacja

Bemowskie Centrum Kultury
ul. Górczewska 201, Warszawa, Polska

Data

lis 28 2020

Czas

19:00 - 21:00

Koszt

Wstęp wolny

KONCERT Wokół Rawy

Janusz Prusinowski Kompania
Maciej Filipczuk i Goście Weselni
Ewa Grochowska, Joanna Gancarczyk, Marta Urban-Burdalska z córką Gabrysią

Muzykanci i śpiewaczki zabiorą słuchaczy w muzyczną podróż wokół Rawy Mazowieckiej – stąd tytuł koncertu. Ten niepozorny wycinek centralnej Polski kryje bogactwo melodii, stylów wykonawczych, technik gry, brzmień, ozdobników, muzycznych mikro-światów.

Na początku usłyszymy spadkobierców tych tradycji, grających repertuar słynnych skrzypków regionu. Maciej Filipczuk i Goście Weselni wykonają melodie od Kazimierza Meto z Gliny, Stanisława Skiby z Zawad, Józefa Szafrańskiego z Rzeczycy i Stanisława Rogulskiego z Chociwka. Janusz Prusinowski z zespołem przywoła muzyczne ślady Jana Lewandowskiego ze Strzemesznej, Jana Dziąga, Michała Rydza z Sadykierza, Stanisława Lesiewicza z Ossowic.

Druga część koncertu to opowieść o leżącej w mikroregionie Rzeczycy wsi Glina i spotkanie ze spuścizną niezapomnianych postaci, których osobowości muzyczne i repertuar mamy wciąż w żywej i wdzięcznej pamięci.
Kazimierz i Józef Meto, Anna Koprek, Józefa Szczur, Helena Szczur, Anna Meto, Rozalia Sobolewska, Józefa Sobolewska – poznaliśmy ich osobiście albo słuchaliśmy wspomnień o tych już nieżyjących. W dialogu ze skrzypcowym dziedzictwem rodziny Metów zabrzmią pieśni z Gliny i okolic, w wykonaniu Ewy Grochowskiej, Joanny Gancarczyk i Marty Urban-Burdalskiej. Nauka pieśni i przyjaźń ze śpiewaczkami z tej wsi znacząco wpłynęła na muzyczną wrażliwość i upodobania śpiewacze wykonawczyń młodszego pokolenia.

Ten wyjątkowy koncert jest muzyczną panoramą rytmów, brzmień, osobistych historii, ważnych inspiracji i nieoczekiwanych spotkań.

„Mazurki od Jana Lewandowskiego były melodiami, od których zaczynałem praktykę wiejskiego muzykowania. Rozkołysane, pełne wariantów, rubatowania, możliwości ogrywania i improwizacji – zachwycały mnie i zachwycają do tej pory.
W połowie lat 90. z polecenia Andrzeja Bieńkowskiego dotarliśmy z Piotrkiem Piszczatowskim do Strzemesznej, do domu Pana Jana. Zastałem tam uśmiechniętego człowieka, otoczonego kochającą rodziną. Serdeczne, muzyczne spotkanie trwa w naszej pamięci, a “mazurkami Lewandowskiego” dzielę się z uczestnikami swoich warsztatów.

Podobnie jak u innych muzykantów z tamtej okolicy: Stanisława Skiby, Michała Rydza, Jana Dziąga czy legendarnego Kazimierza Meto, z których wielu mieliśmy szczęście poznać osobiście, w muzyce tej obecna jest jakaś trudna do opisania prymarna barwa, fraza i nuta, jakiś podskórny starożytny rytm, łączący to muzykowanie z odległymi czasami i obrzędami.
Jak gdyby powtarzanie prostych fraz, czasem z minimalnymi tylko odchyleniami zmieniało stan ducha i przenosiło – muzykanta, słuchacza, tancerza – w obszary poza czasem.
To nuta bardzo polska i bardzo uniwersalna, wręcz indoeuropejska. Dużo daje mi granie tej muzyki”.

Janusz Prusinowski

„Krąży mi w głowie mazurek, którego Maciek Filipczuk grał na pogrzebie Kazimierza Meto.
Ta melodia pojawi się w dzisiejszym koncercie, był to jeden z ulubionych śpiewanych mazurków pani Heleny Szczur. Żałuję, że znałam ją tak krótko. Nie chodzi o ilość pieśni, których mogłam się od niej nauczyć, ale o czas. Chciało się z nią ten czas spędzać, siedzieć, rozmawiać, pić herbatę. Pani Helena przychodziła na wszystkie zabawy, jakie odbyły się w Glinie jeszcze za życia pana Kazia. Pamiętam scenę, gdy siedzi jak zwykle na ławeczce pod ścianą i co chwilę woła nas – dziewczyny, mówiąc nam szybko słowa przyśpiewki i namawiając, żeby podejść do kapeli i ją zaśpiewać.
I śmieje się: „gdybym tylko miała lepsze nogi, już bym tam była!”
Na jednym z moich ulubionych zdjęć widać panią Anię Meto z rękami uniesionymi do góry, zakłada chustkę głowę. Tak bym ją opisała: jako kobietę, której ręce zawsze były w ruchu. Jeśli przysiadała gdzieś, to tylko na chwilę, bardzo często przypominała sobie wtedy melodię pieśni albo słowa przyśpiewek.

Przyjazdy do Gliny z przyjaciółmi na przestrzeni kilku lat, to był również intensywny czas wczesnej młodości: miłości, przyjaźni, wędrówek, grania po nocy, spędzania czasu „na niczym” do białego rana. Nasi muzyczni przewodnicy po świecie dawnej muzyki opowiadali nam dokładnie o tych samych sprawach, tylko cofniętych w czasie o 50-60 lat. Możemy sobie ich wyobrazić, jak grają na zabawie, śpiewają na weselu, robią żarty i psikusy, wracają do domu nad ranem a za chwilę podrywa ich z łóżka krzyk ojca lub matki, wzywający do pracy przy żniwach.
Zdarza się, że jesteśmy pytani: ja, Maciek, Janusz, Marta, Asia, Mateusz i wszyscy pozostali uczestnicy koncertu, czy nasze muzykowanie jest kontynuacją naszych własnych rodzinnych tradycji, czy jest w nas „zakorzenione”, czy mamy je w genach?
A jak inaczej nazwać tych muzyków i śpiewaczki, z którymi rozumieliśmy się nieraz bez słów, jeśli nie rodziną z wyboru? To ona w czasach tak dziwnych jak nasze – ni to dobrych, ni złych – daje przestrzeń do celebrowania więzi, zrozumienia, bliskości i twórczości”.

Ewa Grochowska
Na zdjęciu: Glina 2005, fot. Agnieszka Jackowiak. Od lewej: Józefa Sobolewska, Helena Szczur, Ewa Grochowska.

„Kiedy po raz pierwszy wybraliśmy się z Maćkiem Żurkiem na rekonesans do wsi Glina, trafiliśmy od razu do domu państwa Metów. Podejrzewałem, że ta przygoda nie będzie krótkim epizodem, ale nie spodziewałem się, że zajmie aż tak ważne miejsce w moim życiu.
Kazimierz Meto był artystą z innej epoki i z człowiekiem z innej gliny.
Fascynujące były melodie, które sobie przypominał, jego opowieści o dawnych czasach, spotkania i rozmowy z sąsiadami. Najbardziej chyba przyciągało mnie to, jakim był człowiekiem: prostym, szczerym, trochę naiwnym. Z niezwykłą powagą traktował swoje główne zajęcia: muzykanctwo i pasienie krów.
W muzykanckich opowieściach przewijają się anegdoty o rywalizacji, czasem bezwzględne oceny konkurencji – to naturalna część uprawiania tego fachu. Człowiek z zewnątrz tego świata może czuć się zażenowany tym, że ktoś próbuje potwierdzić swoją wartość przedstawiając dyplomy i laurki. Pan Kazimierz był dumny, że zaproszono go do Kazimierza. A jednocześnie – gdy to wspominał – nie mógł uwierzyć, że poproszono go by zagrał tylko trzy kawałki i już kazali schodzić ze sceny.
To pokazuje, jak mocno osadzony był w rzeczywistości, w której muzykowanie budowało wspólnotę i bywało strzelistym aktem wyjścia poza przyziemność i codzienność.
Te czasy minęły bezpowrotnie. Kiedy z nim obcowałem, miałem możliwość dotknięcia fenomenu uprawiania tej muzyki w swoim podstawowym kontekście. To najlepsze, czego mogłem doświadczyć jako młody adept tej sztuki. Jestem za to wdzięczny Panu Kazimierzowi, pani Ani Meto i wszystkim, którzy dzielili się swoimi radościami, smutkami, wspomnieniami – jednocześnie współtworząc „tu i teraz” nowe sytuacje, w których na równych prawach i z wzajemną ciekawością snuliśmy swoje opowieści.
Tym doświadczeniem i melodiami z Gliny podzielę się podczas tego koncertu”.

Maciej Filipczuk
Na zdjęciu: Kazimierz Meto, fot. Agnieszka Jackowiak

W koncercie można uczestniczyć wyłącznie online. Zachęcamy do oglądania transmisji na facebookowej stronie festiwalu, na kanale YouTube, na www.festvalmazurki.pl oraz na stronie Bemowskiego Centrum Kultury.

Share This